Całonocna impreza, pierwszy raz od tak dawna. Nawet przemogłam wewnętrzny opór mówiący „wiesz, że jak zaczniesz mówić, to powiesz za dużo” i z własnej woli zaczęłam rozmawiać z ludźmi. Różnymi ludźmi. Znałam tam może ze cztery osoby. Pamiętam, że przez kilka godzin rozmawiałam z kilkoma chłopakami, a potem w środku nocy tańczyłam z trzema z nich. Jeden świetnie tańczył, z drugim świetnie mi się rozmawiało, a trzeci miał w sobie coś takiego, co sprawiało, że czułam się przy nim bezpiecznie. I żaden z nich nie był dla mnie odpowiedni, bo ja – to ja.
O wschodzie Słońca, kiedy
prawie wszyscy już zasnęli, ja leżałam na podłodze obok swojej przyjaciółki,
patrząc w sufit. I pomyślałam, że to dobry moment, żeby powiedzieć jej to, co
chciałam powiedzieć od dobrych kilku
dni, ale… nie chciałam jej w to wciągać, nie chciałam żeby się o mnie martwiła.
Ale potem, leżąc na tej podłodze, zaczęłam drżeć i zdałam sobie sprawę, że to
nie z zimna. Bałam się, naprawdę się bałam.
I potrzebowałam kogoś, kto wiedziałby, dlaczego. Spojrzałam na nią,
patrzyła na mnie bez słowa, tak jakby przeczuwała, że nie daję już rady i
pomyślałam nawet, że nie powinnam jej tego mówić, ale już nie było odwrotu.
- On mi powiedział... „Ja lubię, kiedy cię boli”.
Nie była tak zaskoczona,
jak myślałam, że będzie. Jednak musiała to powtórzyć na głos, żeby upewnić się,
czy dobrze usłyszała.
- On powiedział, że lubi,
kiedy cię boli?
- Tak. I wiesz co mnie
przeraża, że ja nie wiem, czy miał na myśli tylko ból fizyczny, czy może jednak psychiczny
też…
- …Ja myślę, że on miał na myśli każdy
rodzaj bólu. I Ty też tak myślisz, prawda? Ja nie rozumiem, Miriam, wytłumacz
mi, bo nie rozumiem. Dlaczego akurat on? Jest tylu facetów na świecie. Z tego
na pewno część pasuje do twoich preferencji. Jesteś ładna i atrakcyjna,
mogłabyś mieć każdego, gdybyś chciała. Więc dlaczego uparłaś się tak bardzo akurat na niego?
Powiedziałam jej,
dlaczego. Nie liczyłam na to, że zrozumie, bądź co bądź niewielu ludzi byłoby w
stanie zrozumieć, że można myśleć w ten sposób. Dla większości to szaleństwo. Ale
ona zrozumiała. Widziałam w jej rozszerzonych źrenicach, że zrozumiała, chociaż na pewno nie
poczuła się przez to lepiej.
- A więc… Ty naprawdę od
niego nie odejdziesz, prawda?
- Ja nie chcę od niego odchodzić.
- Ok. Odpowiedz mi szczerze
na jedno pytanie. Chyba znam odpowiedź, ale chcę ją usłyszeć od Ciebie. Czy Ty
masz jakieś pojęcie, czym się dla Ciebie może skończyć relacja z tym... sadystą?
Pytanie zawisło w
powietrzu niczym czekający na podpis wyrok skazujący. Skazujący, żeby było jasne, mnie. Z drugiej strony, czego ja się
spodziewałam. Wiedziałam, że moja przyjaciółka zada dobre pytanie. Nagle poczułam powiew chłodu, przenikającego aż do kości i jednocześnie pomyślałam, że wiem, jak to się skończy. Odpowiedziałam, chociaż jednocześnie czułam, jakbym rzucała się do studni, której dna nie dostrzegam:
- Wiem, że to się skończy źle.
Boisz się. Wiesz, jak może się dla Ciebie skończyć ta relacja, a mimo to brniesz w nią. Dziwny rodzaj masochizmu.
OdpowiedzUsuńMogłabym właściwie napisać, że rozumiem. Coś, co zadaje ból, wywołuje strach, nie jest dobre... jednocześnie może dawać swoistego rodzaju przyjemność. Paradoksalne.
Ja akurat mam wrażenie, że ten post rozumiem jak żaden inny. Życie byłoby nudne bez odrobiny niebezpieczeństwa.
OdpowiedzUsuń