niedziela, 14 lutego 2016

O ideałach ciąg dalszy

...A choć winienem Twej niedoli,
miłości mojej nie przeklinaj!


Żeby napisać o swoim ideale, muszę wrócić do wspomnień o chłopaku, który był moim ideałem przez całe liceum. Wtedy widziałam w nim tylko jedną wadę – nie był mój. Powrotów nie będzie, nie po tym, co oboje zrobiliśmy, ale powspominać zawsze można…

B. miał najbardziej niebieskie oczy, jakie w życiu widziałam. W tych oczach naprawdę można było się zakochać. Pamiętam dźwięk jego głosu, kiedy wypowiadał zdrobniale moje imię. Pamiętam, że wrócił się po mnie, kiedy bałam się zejść z oblodzonej skarpy i wziął mnie za rękę. Pamiętam, jak śmiał się, że zamknąłby mnie w swoich lochach i nigdy nie wypuścił, gdyby tylko je miał. Niósł mnie na rękach, żeby wrzucić mnie do basenu, a potem sam do niego wskoczył. Wyciągnął mnie z najgłębszego dna w moim życiu. I nie patrząc na to, jak to się ostatecznie skończyło, były takie momenty, że tylko on był obok mnie. I w końcu – nikt nigdy nie pocałował mnie tak, jak on. Tak, jakby to był nasz jedyny pocałunek w tym życiu, a świat miał runąć następnego dnia. To był nasz jedyny pocałunek. Świat się nie skończył.

Teraz znajduję się gdzieś na rozdrożu. B. jest przeszłością i czas najwyższy się z tym pogodzić…  Znalazłam kogoś, z kim lubię się śmiać. Lubię go, z wzajemnością. Ale nie wkładamy tego na siłę do jakiegoś pudełka. Wczoraj leżąc w łóżku pomyślałam, że tęsknię za R. Nie tak, jak się tęskni za ukochanym, bardziej tęsknię za jego śmiechem i za telefonami z pytaniem „gdzie jesteś?”, kiedy wie, że jestem na uczelni. Ale sam fakt, że doszłam do tego, że mi go brakuje po 2 tygodniach niewidzenia się jest dość… przełomowy. Ani ja, ani on nie przywiązujemy się łatwo do ludzi i gdybym usłyszała od niego, że za mną tęsknił, to nie wiedziałabym kompletnie co z tym zrobić. Nie wiem co będzie dalej. I chyba się z tego cieszę. Z tego, że nie wiem, ale też nie muszę wiedzieć. Że dopóki czegoś nie zepsuję, to w sumie wszystko jest możliwe.

Tak więc, ideał: mężczyzna powinien dawać mi poczucie bezpieczeństwa i stabilności emocjonalnej. Łączyć w sobie siłę psychiczną i nieugiętość w dążeniu do tego, na czym mu zależy, z odrobiną wrażliwości. Powinien być wierzący i powinien potrafić rozmawiać o wierze z łatwością, z jaką rozmawia się o polityce. O polityce nie powinien rozmawiać, chyba że ja sama zacznę. Powinien być poważny, poważny w sensie życiowym, i brać pod uwagę myśl o założeniu rodziny i posiadaniu dzieci. Zdecydowanie musi lubić dzieci, inaczej nie mamy nawet o czym rozmawiać. Że inteligentny – to już pisałam, a najlepiej gdybyśmy byli kolegami po fachu i mogli się dzielić doświadczeniami także na tym polu. Ale jednak rodzina musi być dla niego wyższą wartością niż praca. 
Hm, wypisałam te wszystkie cechy bez większego namysłu i teraz widzę, że kogoś mi przypominają. Niedobrze.

No w każdym razie, z okazji Walentynek życzę i Wam, i sobie, żebyśmy znalazły kogoś, kto może nawet nie będzie tym wyśnionym ideałem, ale z czasem do niego aspiruje. Kogoś, z kim będziemy po prostu szczęśliwe. A jeśli już kogoś takiego macie – nie wypuszczajcie. Na zdjęciu możecie zobaczyć, jak spędzam dzisiejsze święto. Mam wino, nie jest źle, a za rok może będzie lepiej. To prawda, co mówią - czas jest najlepszym lekarzem. 




4 komentarze:

  1. Byłam ciekawa Twojego ideału po przeczytaniu ostatniego postu.
    W dzisiejszych czasach ciężko jest znaleźć mężczyznę, który szanuje kobiety, do tego takiego, który otwarcie mówi o wierze. Niegdyś byłam osobą bardzo wierzącą, czego się nie wstydziłam. Miałam wielu chłopaków, z którymi jednak nie potrafiłam się do końca porozumieć, a i zaufać. Różnice w poglądach, postrzeganiu świata. Osobiście przeszkadzało mi także, że jestem nadwrażliwa. Spotkałam jednak kogoś, kto jest podobny do siebie. Twój post zainspirował mnie do tego, by wreszcie pomyśleć nad swoim związkiem i zacząć doceniać, to co mam - a mam naprawdę wiele. Dziwię się czasem, że akurat mnie spotkała taka miłość. Przecież nie zasługuję na takiego mężczyznę.

    Co do mojego ideału. Mam podobnie do Ciebie. Dodam jeszcze, że dla mnie ważne jest, by chłopak w żaden sposób mnie nie ograniczał. By rozumiał, to co jest dla mnie ważne, tak samo jak ja doceniam jego priorytety. I o dziwo spotkałam kogoś takiego. Zrozumiał nawet moją wyprowadzkę do innego miasta, poświęcenie nauce. A zwykle ludzie zarzucali mi, ze mam obsesję na punkcie uczenia się. Lubię też, gdy chłopak ma coś w głowie, jest inteligentny, poukładany, spokojny. Mogłabym wiele pisać na ten temat. Chyba nie będę Cię tu tym zanudzała. Być może sama stworzę wpis na podobny temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ostatniego posta*

      Usuń
    2. podobny do mnie*

      Nie wiem o czym ja myślę. Przepraszam za błędy. :-)

      Usuń
  2. Chciałam Ci napisać piękny, długi, złożony komentarz. Po czym zdałam sobie sprawę z tego, że nie mnie wypowiadać się o mężczyznach i związkach, tym bardziej o ideałach.
    Raz wplątałam się w relację bez uczuć, która zabiła rodzące się we mnie pewność siebie i poczucie własnej wartości.
    Raz przez moment byłam zauroczona.
    Nikt nigdy nie zainteresował się takim wybrykiem natury jak ja... więc nie mam zielonego pojęcia na czym zabawa ta polega.

    I paradoksalnie jest mi z tym dobrze. Miałam czas, by wybudować silną, niezależną osobowość, by nauczyć się łamać swój perfekcjonizm i pedantyzm, by samej sobie nieco odpuszczać (choć z tym ostatnim mocno przegięłam).

    Oczywiście, jak ty marzę o facecie inteligentnym, z sarkastycznym poczuciem humoru podobnym do mojego. Ale chyba najbardziej chcę mężczyzny który nie będzie się mnie bał, odważnego samca, który złamie moją skorupę i przy którym pozwolę sobie być delikatna i wrażliwa na urazy.
    Czyli tak, pozostałam na etapie dziecięcych marzeń o księciu z bajki.

    Pod jednym Twoim wymaganiem podpiszę się obiema rękoma - wiara, ale zdrowa, żywa, z normalnym podejściem...

    Wybacz spam. Jakoś tak palce same stukały w klawisze.
    Trzymaj się, Słoneczko :*

    OdpowiedzUsuń