Dzisiaj będzie osobiście
i niespecjalnie optymistycznie. Ale wiecie, tak abstrahując, podoba mi się
pisanie tutaj. Nawet w takie dni jak dzisiejszy. Najbardziej chyba podoba mi się świadomość, że nie muszę tutaj
udawać kogoś lepszego i milszego niż naprawdę jestem. Na pewno przynajmniej
część z Was rozumie to uczucie.
A wracając do tematu. Macie
czasem tak, że kiedy znacie kogoś dobrze od dłuższego czasu, przyjaźnicie się
nawet, zaczynacie w pewnym momencie tęsknić za początkami Waszej znajomości? Za
tym okresem, kiedy nie było między Wami całego tego syfu, który nazbierał się
gdzieś po drodze? Ja ostatnio coraz częściej.
On i ja. My. Dwójka dzieci
szczęścia, które spotkały się w wyniku podejrzanych machlojek przeznaczenia.
Poznaliśmy się w niezbyt romantycznych okolicznościach, a do tego on na początku strasznie mnie irytował. Trochę to zajęło, ale w końcu oboje zrozumieliśmy, że jeśli będziemy
trzymać się razem, możemy sięgnąć gwiazd. Wszystko pamiętam jakby to było
wczoraj. To było takie piękne uczucie, kiedy patrzyłam w jego oczy i widziałam
w nich kogoś, kto jest taki jak ja… Teraz, ilekroć patrzę w jego oczy, przypominają mi się przy
tym te wszystkie boleśnie szczere komentarze i zalecenia na temat mojego
wyglądu, które zdarzyło mu się wypowiedzieć od początku naszej znajomości. Co jest śmieszne, on wcale nie jest złym człowiekiem i nie uwierzę nigdy w to, że lubi patrzeć na ból w moich oczach. On po prostu nie potrafi
ugryźć się w język. A co gorsza, nawet nie rozumie, dlaczego powinien. No bo
przecież dobrze jest mówić prawdę, czyż nie?
Słyszeliście kiedyś o
Islandii? Islandia jest przedzielona uskokiem tektonicznym, który z roku na rok
tylko się pogłębia. Za setki lat nie będzie już jednej Islandii, a nasze wnuki
nie będą nawet pamiętać o tym, że kiedyś te dwie osobne wyspy na Atlantyku
stanowiły jedną całość. Jeśli nic się nie zmieni, z naszą wyjątkową znajomością będzie jak z tą pie***oną
Islandią, chociaż już nie wiem, czego bym nie zrobiła, żeby tego uniknąć. I ja rozumiem – można przestać się z kimś
przyjaźnić, bo cię okłamuje. Udaje miłego, a potem wbija ci nóż w plecy. Takich
„przyjaciół” też miałam i zwykłam myśleć, że nie ma nic gorszego. Do głowy by
mi wtedy nie przyszło, że kiedyś moje piękne i wzniosłe uczucia wobec bliskiej osoby szlag trafi z powodu szczerości. (I nie,
jeszcze nie trafił, ale czuję, że zbliżamy się do tego punktu). To takie ironiczne. Nucę
sobie w głowie: "otwórz oczy,
zobacz sam, przed nami mgła".
Abre los ojos…
Co do szczerości... Moim zdaniem warto jest być szczerym, ale jednocześnie należy zachować pewien takt, aby nie urazić drugiej osoby. W końcu słowa bolą znacznie bardziej, aniżeli czyny. Wydaję mi się jednak, że ludzie często mylą szczerość z chamstwem. Niektórych słów nie powinno się wypowiadać na głos - w szczególności tych dotyczących wyglądu. Chyba, że to naprawdę konieczne. Kiedy jest konieczne? Za przykład mogę podać coś takiego: mój chłopak miał leciutką nadwagę, co średnio mi się podobało. I właściwie nie chodziło mi tyle, co o wygląd, a jego zdrowie. Delikatnie mu to wszystko zasugerowałam, aczkolwiek tak, by go przy tym nie urazić. Podziałało.
OdpowiedzUsuńPoczątki znajomości? Cudowna sprawa. Z sentymentem wspominam każde początki wszystkich swoich związków, a najbardziej pierwsze spotkania ze swoim obecnym facetem. Jesteśmy w związku już od kilku lat. Nie chodzi o to, że od tego czasu coś się zmieniło. Jedynie tyle, że staliśmy się bardziej dojrzali, poznaliśmy siebie wzajemnie. Nie mamy zbyt dużo bolesnych momentów. Ubolewam jednak nad tym, że na początku znał mnie jako zwyczajną dziewczynę bez zaburzeń odżywiania i osobowości. Wtedy zapomniałam o swoich demonach. Z czasem poznał mnie w całości. Teraz ciężej mi uciekać od tej złej siebie, kiedy jestem przy Nim.
Początki znajomości to jedna z najlepszych rzeczy, które dotyczą relacji dwóch ludzi. Pamiętam ,gdy poznawałam swojego obecnego chłopaka- to zdenerwowanie przed każdym spotkaniem, pocące się ręce, drżący głos, gdy coś do niego mówiłam, napięcie, które od nas emanowało, gdy tak szliśmy obok siebie po polnych drogach i nie utrzymywaliśmy ze sobą żadnego kontaktu fizycznego. Pamiętam jego starania o mnie. Za każdym razem na początku stara się najbardziej. Później to wszystko słabnie...
OdpowiedzUsuńJa ogółem cenię sobie szczerość ludzi, ale nie każdy komentarz odbieram osobiście. No bo jeżeli ktoś, na kim mi nie zależy powie mi,że "jeju, paskudnie dziś wyglądasz" to to zleję, ale jeżeli usłyszę takie zdanie z ust kogoś waznego to wezmę je pod uwagę. Ale jestem przekonana ,że ważna dla mnie osoba nie byłaby aż tak dosadna. Tak jak moja przedmówczyni napisała ,że coraz częściej szczerość jest mylona z chamstwem. Sama prawda. Jeżeli ktoś nie potrafi się opanować albo ubrać to,co ma do przekazania w inne słowa, bardziej delikatne, to z nim jest coś nie tak. Wiem,że pewnie jest Ci ciężko,iż Wasza relacja się rozpada, ale nie możesz przez strach przed odejściem drugiej osoby wszystkiego tolerować. Jeżeli mu na Tobie zależy, to może w końcu zrozumie ,co robi źle.
Pozdrawiam.
theeternalbattle.blogspot.com
Wg mnie szczerość, nawet ta bolesna,jest tysiąc kroć lepszą podstawą związku niż udawane szczęście i wieczne zrozumienie. Ludzie nawet idealnie dobrani zawsze będą mieli różne poglądy na pewne sprawy i dialog jest jedyną możliwą formą rozwiązania sporów. Szczerość nie może jednak być tylko jednostronna, każda opinia powinna być skonfrontowana z opinią drugiej strony, a także dotyczyć zarówno pozytywnych jak i negatywnych zdarzeń.
OdpowiedzUsuńJa mam dokładnie odwrotny problem ze szczerością. Nie umiem nie powiedzieć co mi leży na sercu, nie umiem ot tak przemilczeć, czy zachować dla siebie. Przez to często słyszę że jestem wredna i zakłamana, bo mówienie szczerości jest w naszym społeczeństwie zarezerwowane do użytku wobec wrogów, zaś pochwały wobec przyjaciół. A ja wyrażam wszystkie swoje opinie wobec wszystkich... i pewnie dlatego moich znajomych mogę policzyć na palcach dwóch rąk, a w pełni rozumie mnie tyko jedna osoba.
Trzymaj się, Słonko!